Recenzja filmu

Karuzela (2014)
Robert Wichrowski
Mikołaj Roznerski
Karolina Kominek

Dobrym być

Wielkim atutem "Karuzeli" są zdjęcia Adama Bajerskiego. Zostały one doskonale wykorzystane do budowania klimatu intymnej opowieści. Zaskakująco dojrzale wypadli też aktorzy Mikołaj Roznerski i
Czym jest wolność wyboru? Czy naprawdę jesteśmy kowalami własnego losu? Oto pytania, z którymi spróbował się zmierzyć Robert Wichrowski w swoim najnowszym filmie "Karuzela". Temat to poważny, więc rodził obawy, że czeka nas kolejna narcystyczna podróż do hermetycznego świata artysty, który pozoruje kręcenie filmów dla ludzi, a tak naprawdę reakcja widzów jest mu obojętna, bo liczy się jednie ekspresja jego "talentu". Tak na szczęście nie jest. "Karuzela" udowadnia, że polskie kino "znormalniało". Opowieść Wichrowskiego jest uniwersalną przypowieścią o ludzkiej naturze, w której powinni odnaleźć się widzowie spod każdej szerokości geograficznej.



"Karuzela" to historia dwóch przyjaciół z dzieciństwa, braci, których łączy wszystko poza kodem genetycznym. Byli nierozłączni, dzielili się radościami i smutkami. Do czasu. Jak to zwykle bywa, poróżniła ich kobieta. A raczej poróżniłaby, gdyby wzajemne relacje wyszły na jaw. Ponieważ jednak trzymane były w tajemnicy, spowodowały jedynie czasowe zawieszenie znajomości. I kiedy odnowili przyjaźń już jako osoby dorosłe i (w teorii) odpowiedzialne, wszystko wydawało się takie jak dawniej. A jednak bohaterowie odczują boleśnie na własnej skórze, że jeśli o czymś się nie mówi, nie oznacza to, że to coś nie istnieje. Tajemnice, ciche cierpienie kształtują nasze życie, stając się murami więziennej celi losu, z której nie ma ucieczki.

Film Wichrowskiego to opowieść smutna i bolesna. Pokazuje różnicę między byciem dobrym a pragnieniem bycia dobrym. To pierwsze jest wrodzoną cechą człowieka, jak kolor oczu czy zdolność do zwijania języka w trąbkę. To drugie jest cechą charakteru, marzeniem, impulsem motywującym działania i podejmowane decyzje. To pierwsze jest ciszą, która prowadzi do bólu i cierpienia innych. To drugie jest bólem, którego chce się oszczędzić innym.  To pierwsze w "Karuzeli" reprezentowane jest przez postać Rafała. To drugie uosabia Piotr.



Wichrowski na przykładzie tych dwóch bohaterów pokazuje, jak bardzo destrukcyjne może być pragnienie bycia dobrym, jeśli ta dobroć nie jest czymś niezbywalnie wpisanym w jednostkę. A właśnie Piotr jest taką osobą. Jako dziecko stał się emocjonalnym kaleką. Porzucony przez ojca, wychowywany przez matkę-pijaczkę utracił – jeśli w ogóle je miał – wewnętrzne dobro. Ale nie stracił wiary w nie. Całe życie ucieka przed prawdą o sobie. Bojąc się powtórzyć błędy rodziców, pragnie czynić wszystko "jak należy". Jest więc bardziej synem dla rodziców Rafała niż sam Rafał. Stara się być mężem i ojcem idealnym, jakim nie byli jego matka i ojciec. Ale spełnia to jedynie w pozorach, zachowaniu, nigdy w istocie rzeczy. Jego życie jest fikcją, iluzją, którą ze wszystkich sił będzie starał się podtrzymać. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że to samo robić będą wszyscy mu bliscy. Rodzice Rafała będą się o niego troszczyć, dając mu iluzję rodzicielskiego zainteresowania. Rafał podda się w uczuciowej rywalizacji bez walki, bo będzie myślał, że jest to Piotrowi winny. Żona Piotra będzie milczeć na najważniejszy temat w ich życiu, nie chcąc dodawać Piotrowi cierpienia. Szlachetne pobudki, które zamiast ratować życie, niszczą je kawałek po kawałku, aż nie zostaje nic poza pustką, w którą wpadną wszyscy. Nie bez kozery mówi się, że dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane.

"Karuzela" to kino wyraziste i intrygujące. Jest niczym zroszona pajęcza sieć lśniąca w promieniach słońca o poranku. Jest kruchą konstrukcją, której co chwilę grozi rozdarcie, lecz którą reżyser utkał na tyle pewną ręką, że wytrzymuje ona próbę czasu. Zaburzenie linearnej narracji okazało się udanym zabiegiem, pozwalając nam lepiej poznać charaktery bohaterów. "Karuzela" jest bowiem nie tyle opowieścią o tym, co się wydarzyło, ile próbą odkrycia tajemnicy, dlaczego te rzeczy musiały się dokonać. W polskim kinie tego rodzaju narracje zazwyczaj sprowadzają się do napuszonych artystycznych wizji. Wichrowski nie do końca potrafił ominąć pułapkę myślenia polskich twórców o filmie jako o Sztuce, a nie o opowieści. Chwilami przesadza z metaforami i symboliką. Mógł sobie też darować niektóre wątki, które w sposób redundantny podkreślają tragiczność całej historii. Ale za każdym razem chwyta się w porę, unika wpadki,  wraca ku bohaterom, zostawiając idee tam, gdzie ich miejsce. To naprawdę odświeżające zobaczyć film, w którym na pierwszym planie są ludzie i ich losy.



Wielkim atutem "Karuzeli" są zdjęcia Adama Bajerskiego. Zostały one doskonale wykorzystane do budowania klimatu intymnej opowieści. Zaskakująco dojrzale wypadli też aktorzy Mikołaj Roznerski i Mateusz Janicki. Rafał i Piotr to postaci, które w nieumiejętnych rękach mogły stać się karykaturami, papierowymi postaciami rodem z telenowel. W "Karuzeli" są pełnokrwistymi jednostkami, których losem można się przejmować, którym chce się kibicować.

Oczywiście "Karuzela" to nie "Bracia", a Roznerski i Janicki to nie Ulrich Thomsen i Nikolaj Lie Kaas. Niemniej film Wichrowskiego bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Nie jest to arcydzieło, ale dobra, solidna filmowa opowieść, którą ogląda się z przyjemnością.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Karuzela" to dramat rozpisany na cztery głosy indywidualistów z silnymi charakterami, którzy wkraczają w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones